Jakiś czas temu zastanawiałem się
jaka jest wartość Nikoli Miroticia. Czy będąc zmiennikiem jest
w stanie pokazać swoje koszykarskie możliwości, które znają kibice w Hiszpanii?
Parę dni później miałem już odpowiedź na swoje rozmyślanie...
Mecz Chicago Bulls – Los Angeles
Clippers, jest początek trzeciej kwarty, a Bulls prowadzą jednym punktem.
Wówczas kontuzji łokcia w starciu z DeAndre Jordanem nabawił się najlepszy
gracz Bulls Jimmy Butler i choć mecz zakończył się porażką Byków, a skrzydłowy
miał powrócić na parkiet dopiero za trzy tygodnie to dla jednego z zawodników
Bulls ten mecz był początkiem przejścia na wyższy poziom. Mowa tutaj o Nikoli
Miroticiu.
Przed sezonem pokładałem spore
nadzieje wobec hiszpańskiego gracza. Wysoki gracz z dobrym rzutem z dystansu w
moim odczuciu pasował bardzo dobrze do koncepcji Toma Thibodeau, która w
porównaniu do poprzednich sezonów znacząco zyskała również w ataku.
Swoje możliwości pokazał już w
trzecim meczu, kiedy to zdobył 27 punktów trafiając przy tym 6/6 rzutów za
trzy. To co miało być początkiem okazało się jedynie jednorazowym występem.
Urodzony w Podgoricy koszykarz, w kolejnych meczach już tak nie błyszczał jak w
meczu z Memphis Grizzlies, a jego zdobycze punktowe ograniczały się najczęściej
do jedynie kilkupunktowych występów.
Mimo, że w grudniu otrzymał nagrodę dla najlepszego pierwszoroczniaka na
Wschodzie, to jego gra, moim zdaniem szczególnie nie powalała.
Powoli zacząłem wątpić w te pokładane przeze mnie nadzieje.
Mirotić grał mało znaczące mecze, które tylko niekiedy były przeplatane
lepszymi występami. Było to uzależnione zarówno wynikami drużyny, jak i
minutami spędzonymi na parkiecie. Dobry występ w meczu USA – Reszta Świata
pokazał Miroticia z dobrej strony, czyli z tej, z jakiej znają go hiszpańscy
kibice.
We wcześniej wspomnianym przeze mnie meczu z Clippers
Mirotić w pełni wykorzystał daną mu szansę. Do pełni szczęścia zabrakło co
prawda zwycięstwa Bulls, ale sam koszykarz mógł być wreszcie z siebie zadowolony,
a szczególnie z czwartej kwarty, kiedy to zdobył 15 z 17 punktów zespołu i kto
wie jakim zwycięstwem Clippers zakończył by się ten mecz gdyby nie Niko.
To był właśnie moment zwrotny w tym sezonie. Trochę na
nieszczęściu (kontuzje kolegów z zespołu) Mirotić zbudował swoją odmienioną
pozycję w zespole, jednak to tylko może cieszyć włodarzy Bulls, że
pierwszoroczniak może być kluczowym zawodnikiem zespołu. Z naciskiem na słowo
kluczowe. Dlaczego? Hiszpan zdobywa w marcu średnio ponad dwadzieścia punktów,
z czego prawie połowę (9,1) w czwartej kwarcie. W tej statystyce jest na
trzecim miejscu w całej lidze w marcu. Byki w czternastu ostatnich meczach
zanotowali bilans 7-7.
Mirotić to bardzo dobry zawodnik, który trafił z formą w
odpowiedni dla siebie moment. Końcówka sezonu i udowodnienie sobie i trenerowi,
ze jednak potrafię to może wiązać się z większym zaufaniem Thibodeau oraz
dodatkowymi minutami, szczególnie w czwartych kwartach, gdzie Niko czuje się
bardzo dobrze.
Jest to przykład wybudzonego z zimowego snu niedźwiedzia (w tym
przypadku Byka z brodą), który po przespaniu zimy obudził się głodny punktów i
minut, a także świadomy tego, że musi walczyć o swoją renomę wśród innych. Niko
nie zasypiaj ponownie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wystukaj coś sensownego