czwartek, 26 marca 2015

Mirotić - Wybudzony z zimowego snu


Jakiś czas temu zastanawiałem się jaka jest wartość Nikoli Miroticia. Czy będąc zmiennikiem jest w stanie pokazać swoje koszykarskie możliwości, które znają kibice w Hiszpanii? Parę dni później miałem już odpowiedź na swoje rozmyślanie...



Mecz Chicago Bulls – Los Angeles Clippers, jest początek trzeciej kwarty, a Bulls prowadzą jednym punktem. Wówczas kontuzji łokcia w starciu z DeAndre Jordanem nabawił się najlepszy gracz Bulls Jimmy Butler i choć mecz zakończył się porażką Byków, a skrzydłowy miał powrócić na parkiet dopiero za trzy tygodnie to dla jednego z zawodników Bulls ten mecz był początkiem przejścia na wyższy poziom. Mowa tutaj o Nikoli Miroticiu.

Przed sezonem pokładałem spore nadzieje wobec hiszpańskiego gracza. Wysoki gracz z dobrym rzutem z dystansu w moim odczuciu pasował bardzo dobrze do koncepcji Toma Thibodeau, która w porównaniu do poprzednich sezonów znacząco zyskała również w ataku. 

Swoje możliwości pokazał już w trzecim meczu, kiedy to zdobył 27 punktów trafiając przy tym 6/6 rzutów za trzy. To co miało być początkiem okazało się jedynie jednorazowym występem. Urodzony w Podgoricy koszykarz, w kolejnych meczach już tak nie błyszczał jak w meczu z Memphis Grizzlies, a jego zdobycze punktowe ograniczały się najczęściej do jedynie kilkupunktowych występów.  Mimo, że w grudniu otrzymał nagrodę dla najlepszego pierwszoroczniaka na Wschodzie, to jego gra, moim zdaniem szczególnie nie powalała.

Powoli zacząłem wątpić w te pokładane przeze mnie nadzieje. Mirotić grał mało znaczące mecze, które tylko niekiedy były przeplatane lepszymi występami. Było to uzależnione zarówno wynikami drużyny, jak i minutami spędzonymi na parkiecie. Dobry występ w meczu USA – Reszta Świata pokazał Miroticia z dobrej strony, czyli z tej, z jakiej znają go hiszpańscy kibice.

We wcześniej wspomnianym przeze mnie meczu z Clippers Mirotić w pełni wykorzystał daną mu szansę. Do pełni szczęścia zabrakło co prawda zwycięstwa Bulls, ale sam koszykarz mógł być wreszcie z siebie zadowolony, a szczególnie z czwartej kwarty, kiedy to zdobył 15 z 17 punktów zespołu i kto wie jakim zwycięstwem Clippers zakończył by się ten mecz gdyby nie Niko. 



To był właśnie moment zwrotny w tym sezonie. Trochę na nieszczęściu (kontuzje kolegów z zespołu) Mirotić zbudował swoją odmienioną pozycję w zespole, jednak to tylko może cieszyć włodarzy Bulls, że pierwszoroczniak może być kluczowym zawodnikiem zespołu. Z naciskiem na słowo kluczowe. Dlaczego? Hiszpan zdobywa w marcu średnio ponad dwadzieścia punktów, z czego prawie połowę (9,1) w czwartej kwarcie. W tej statystyce jest na trzecim miejscu w całej lidze w marcu. Byki w czternastu ostatnich meczach zanotowali bilans 7-7.

Mirotić to bardzo dobry zawodnik, który trafił z formą w odpowiedni dla siebie moment. Końcówka sezonu i udowodnienie sobie i trenerowi, ze jednak potrafię to może wiązać się z większym zaufaniem Thibodeau oraz dodatkowymi minutami, szczególnie w czwartych kwartach, gdzie Niko czuje się bardzo dobrze.


Jest to przykład wybudzonego z zimowego snu niedźwiedzia (w tym przypadku Byka z brodą), który po przespaniu zimy obudził się głodny punktów i minut, a także świadomy tego, że musi walczyć o swoją renomę wśród innych. Niko nie zasypiaj ponownie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wystukaj coś sensownego